Mój zaczął się dość śmiesznie. Rano w autobusie stał naprzeciwko mnie pewien typek w odległości około pół metra i czytał książkę. Zbytnio chyba nie wiedział co czyta, bo co chwilę na mnie zerkał :P
W pewnym momencie zmierzył mnie od góry do dołu. Śmiać mi się trochę chciało :P
(Kochanie - żadnej zazdrości :*) Do domu wracałam w największą ulewę w tym roku odkąd nie pada już śnieg, a nie byłam taka mądra jak wczoraj i nie założyłam moich ukochanych kaloszy.
Może kiedyś je Wam pokażę ;) Po powrocie cieszyłam się już ciszą i spokojem, że nie muszę nic robić,
a już na pewno się uczyć. Oczywiście pogoda poprawiła się, kiedy już byłam w domu. Przywitałam się
z moją kochaną myszką (tzn. chomikiem dżungarskim) Galeną, zjadłam obiad i zabrałam się do...niczego :) Czas odpocząć!