Witam Was! Tak jak powiedziała moja kumpela - zima może już sobie iść. Jest ładnie, biało, ale ile można...
Żeby trochę poprawić sobie humor poszłam dzisiaj do drogerii i kupiłam masło do ust, które pokazała mi wcześniej ta sama kumpela. Jest to Lip butter raspberry rose od Nivea. Nie wiem jak ona, ale ja mam po nim miękkie usta, a kiedy na nich go mam ładnie się błyszczą. Zapach tego masełka po prostu mnie zachwycił. Dosłownie jak malinowa mamba. Mam również maseczkę do twarzy i krem do stóp właśnie o takim zapachu, a kiedyś krem do rąk, więc nie ma się co dziwić.
Polecam również pomadkę Nivea pure & natural - olive & lemon. Jest w sztyfcie - wygodna zimą, kiedy nosimy rękawiczki.
Kiedy byłam dość młodsza lubiłam, jak moja starsza siostra malowała mnie na sylwestra itp. Odkąd pamiętam używa pewnego podkładu, który i ja bardzo polubiłam. Podkład Revlon jest idealny na imprezy, bo nie spływa, ale utrzymuję się bardzo długo. Jest dobry do tłustej lub (tak jak mojej) mieszanej cery. Są różne rodzaje (cera sucha, tłusta lub mieszana) i odcienie.
Moim własnym, wypróbowanym na sobie już dawno odkryciem jest puder Stay Matte od Rimmel. Nie robią się od niego plamy na twarzy po nałożeniu na podkład (z czym się kiedyś spotkałam), utrzymuje się naprawdę długo, a wcale nie jest taki drogi jak na jakość (23-25 zł).
Święta były, minęły, ale nie pokazałam Wam jeszcze błyszczyka od firmy MAC kolor morange, który dostałam od szwagierki. Przyznam, że sama bym się nie odważyła kupić sobie błyszczyka w takim akurat kolorze. Jest bardzo widoczny, wyróżniający się, a ja używałam do tej pory lekko różowych lub przezroczystych błyszczyków, a najczęściej pomadek. Tu pokażę Wam jak wygląda on naprawdę, choć ja na razie wolę tylko dosłownie musnąć nim usta i rozsmarować go, żeby delikatnie je podkreślić. Ale kto wie, może będę odważniejsza. Słyszałam, że jest mi w nim nawet dobrze, ale sama nie potrafię określić.