Witajcie! Jak Wasza majówka? Moja zaczęła się już we wtorek, a wczoraj zaliczyłam pierwszego grilla w tym roku. Ale zasłużyłam sobie - bardzo dzielnie malowałam z moim mężczyzną pergole. Co tam, że potem wyglądałam, jakbym nagle dostała kilkadziesiąt nowych piegów. Zaliczyliśmy przy tym pierwsze takie prawdziwe słońce i nabraliśmy kolorków :P Mieliśmy nadzieję, że dzisiaj będzie podobnie, ale niestety przyszły do nas chmury. Ale jestem dobrej myśli, że słońce wróci i znowu będzie nas ogrzewać.
Kiedy wreszcie grawitacja przestała przyciągać nas do łózka wzięliśmy się za bezy! Wczoraj po powrocie z działki zrobiłam szarlotkę na kruchym cieście i zostały białka z jajek. Stwierdziłam, że trzeba połączyć przyjemne z pożytecznym i z nich też zrobić deser. Bezy!
Wystarczy: 4 białka, szczypta soli, szklanka cukru pudru, łyżeczka mąki ziemniaczanej i łyżka soku z cytryny. Białka miksując z solą, stopniowo wsypywać po łyżeczce cukru, aż zrobi się gęsta piana, dodać sok z cytryny i mąkę. Dwoma łyżkami wyłożyć małymi porcjami ubitą pianę i włożyć do nagrzanego piekarnika (120-140'C) z termoobiegiem na 40 minut.
Polecam i smacznego! ;)